niedziela, 9 listopada 2014

49. "Z nim będziesz szczęśliwsza..." część 4 "A Parker? Dla mnie już nie istnieje!"



      Siedziałam w gabinecie Toma i czekałam cała w nerwach. Olly by mnie zabrał ale nie Parker. Dbał bardziej o moje bezpieczeństwo niż swoje. Postanowiłam posprzątać trochę to pomieszczenie, bo jak zwykle mój chłopak zostawił za sobą niezły burdel.
       Gdy
 wyciągałam książki z jednej wypadł list. Podniosłam kopertę i mocno się zdziwiłam widząc moje imię na niej, a co jeszcze bardziej mnie wpędziło w zdumienie to był charakter pisma Olly'ego. Wszędzie je poznam. Odłożyłam książki na miejsce i włożyłam list w tylną kieszeń moich błękitnych rurek.
         Tom wrócił po 3 godzinach z miną jak zbity pies. Czekałam na niego stęskniona za dotykiem jego dłoni na moim ciele, ciepła jego warg na moich. Gdy tylko przekroczył próg ciężkich dębowych drzwi, rzuciłam się na jego szyje, oplatując moje uda na wysokości jego bioder. Dłonie Parkera od razu spoczęły na jędrnych pośladkach, przyprawiając nie o dreszcz pleców i skurcze w żołądku. Nasze usta zatonęły w namiętnym pocałunku. Gdy polizał moje wargi a ja nie wpuściłam jego języka do ust, ścisnął mocno moje pośladki, wiedząc, że jęknę. Tom to wykorzystał i po chwili nasze języki walczyły o dominacje. 
             Chłopak powoli ruszył w kierunku mojego pokoju nie odrywając od siebie naszych ust. Otworzył drzwi koniakiem i tak samo je zamknął. Postawił mnie na podłodze i zaczął ściągać rzeczy.
-Kicia, chodźmy pod prysznic. -szepnął to tak do mojego ucha, że poczułam na dole przyjemne ciepło. 
          Moje rzeczy szybko spadły na podłogę, obok ubrań Parkera. Ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł do wielkiej łazienki. Postawił pod prysznicem i odkręcił ciepłą wodę. Nabrał na ręce trochę mydła i zaczął mnie nim nacierać.
-Cieszę się, że nic się tobie nie stało. powiedziałam, gdy odwrócił się do mnie, a ja po raz kolejny wpiłam się w te słodkie wargi. 
-Żyję i to najważniejsze. -powiedział między pocałunkami.
         Gdy tylko skończyliśmy godzinny prysznic, Tom szybko się ubrał. Patrzyłam na niego, ubrana w parkerową koszulę i swoje czarne, koronkowe stringi.
-Wychodzisz gdzieś?-spytałam, gdy zaczął wiązać buty.
-Natalia, muszę coś załatwić. Wrócę za dwie, trzy godziny. -pocałował mnie szybko.
-Tylko nie pakuj się w jakieś kłopoty. -kiwnął głową i już go nie było.
Wstałam podeszłam do moich spodni i wyciągnęłam list. Usiadłam wygodnie w wielkim skórzanym fotelu i otworzyłam go drżącymi rękoma. Wyciągnęłam starannie poskładaną kartkę papieru, która pachniała dymem papierosowym. Rozłożyłam powoli papier i wypadła z niego podsuszona mała czerwona różyczka. 

"KOCHANA NATALKO,
    Ja niedługo umrę, wiem to. Wybacz mi, że popchnąłem cię w ramiona tego idioty. To przez niego nie żyję...
    Pamiętasz dzień skarbie, w którym poznałaś Toma? Wtedy jak odeszliśmy, powiedział, żebym za długi u niego, które osiągały 500 tyś. funtów oddał ciebie. Nie zgodziłem się na to od razu. Zagroził wtedy, że inaczej odbierze swój dług. 
    Bałem się, że mnie zabije, dlatego przez ostatnie tygodnie, okazywałem tobie tyle uczuć. Czułem, że to mój koniec... Byłaś moja a ten dupek chciał ciebie, bo spodobałaś się jemu. Tak po prostu chciał mi ciebie zabrać. 
    Zawsze będziesz dla mnie wszystkim. Najważniejszą osobą na świcie, nawet jeśli mnie już nie będzie. Tu nie chodzi oto, kim jest twój ojciec, tylko o moją małą księżniczkę. 
    Jeśli to czytasz, to znaczy, że Tom dopiął swego. Ja nie żyję, a ty jesteś z nim szczęśliwsza...
    Wybacz mi, że popchnąłem cię w jego brudne ramiona. Zawszę cię będę nad tobą czuwał i kochał moja księżniczko.
                             Twój Olly"
      

    Płakałam jak małe dziecko. Ty Tom mógłby...? Nie on nie mógłby tego zrobić, ale Olly by mnie nie okłamał. Więc to prawda. Wszytko runęło co stworzyłam z Parkerem. Stałam się spłatą długów. 
Czytałam list po raz chyba milionowy, a gniew we mnie rósł. Nie mogłam być z mordercą i oszustem. 
Poszłam do pokoju, wzięłam czyste ubrania, przebrałam się i na nowo zaczęłam pakować moje walizki. Gdy tylko Tom wrócił do domu, torby już spakowane czekały w moim pokoju, zdjęcia były potargane, ja żywiłam go nienawiścią.  Wyszłam ze swojego pokoju i stanęłam na schodach. 
-Parker, możemy porozmawiać w gabinecie w cztery oczy? -zapytałam w miarę normalnym głosem
-Jasne, ale za chwilę. -popatrzył na mnie nie wiedząc o czym będzie rozmowa. Podszedł do mnie, cmoknął w policzek i zniknął u siebie w pokoju. Ja podeszłam do jednego ze zbirów i stanęłam w lekkim rozkroku.
-Max, zanieś proszę moje bagaże do czarnego BMV. Tylko po cichu. Walizki są w mojej sypialni.
-Ale szef...
-Rozmawiasz z córką Adriano, ojca wszystkich gangów. -nie lubiłam tego argumentu- Jak mi się ktoś sprzeciwi, dostanie nauczkę. A szefem ja się zajmę. 
-Dobrze, a gdzie jest wóz? -spytał cicho idąc do mojego pokoju
-Przed domem na parkingu. -uśmiechęłam się złowieszczo


-No to słucham. O czym będziemy rozmawiać? -spytał Parker wstając ze skórzanego fotela i siadając na biurku, na przeciwko mnie.
-O zasadach. -powiedziałam stanowczo po czym wyciągnęłam z kieszeni bluzy złożoną kartkę. -Oprócz tych sześciu są kolejne. -podałam mu kartkę.

7. Nigdy mnie nie oszukujesz, nie okłamujesz itp.
8. Zawsze odpowiadasz na moje pytania zgodnie z prawdą. 
9. Jeśli się rozstaniemy- nie szukasz mnie i dajesz święty spokój.

Popatrzył na mnie z bólem w oczach.
-Czytaj dalej, tam coś jeszcze jest. 

10. Jeżeli, którąś z powyższych zasad zostanie złamana, lub w pewnym sensie zlekceważona, przez obecnego tutaj Thomasa Anthonego Parkera, wyżej wymieniony poniesie straty:
a) pięciu ludzi na koszt Natalii Góralczyk;
b) zakaz się zbliżenia do wymienionej wcześniej.

-Nasz związek ma mieć zasady? -Tom ściągnął brwi i położył kartkę na biurko
-Tak, To nasza umowa. Podpisz dwie kopie i oryginał. -podeszłam do niego i dałam pozostałe dwie kartki, a on wykonał polecenie. -To dla ciebie. - podałam mu oryginał i jedną z kopii, a swoją potargałam na drobne kawałki. 
-Co ty robisz? -Tom patrzył na kawałki papieru a potem na mnie
-Oszukałeś mnie. -wyciągnęłam list i rzuciłam nim w Parkera. On ją otworzył, zaczął czytać.
-Skąd to masz? -jego mięśnie się napięły gdy stanął i popatrzył w moje oczy dość głęboko,
-Nienawidzę cię! Rozumiesz? N-I-E-N-A-W-I-D-Z-Ę! -wydarłam się na niego, i uderzyłam w twarz-Chcę tylko wiedzieć jedno. -wzięłam głęboki oddech. -Czy ty to zrobiłeś, czy komuś to zleciłeś?
-Rozumiem. -potarł swój policzek, na którym był ślad mojej dłoni -Odpowiadając na twoje pytanie. Moi ludzie go zabili, ale jak brał u mnie pieniądze na wysoki procent musiał wiedzieć, że będę chciał je odzyskać.
-Czyli ja jestem zwrotem długów?
-Nie! Jesteśmy razem odkąd ten szczur nie żyje. I mam cię w końcu tylko dla siebie. Pozbyłem się tylko konkurencji.
-Co? Było mnie lepiej zdobyć, gdy byłam w rozpaczy po stracie ukochanego? Nie mogłeś po prostu jak normalny, zwyczajny chłopak zacząć mnie podrywać czy coś? 
-Ten chuj wiedział, że umrze. -wzruszył ramionami- Tak samo jak ja.
-Czyli to był najlepszy sposób, by dostać się do moich majtek? Zabić go i zająć miejsce Olly'ego?
-Na początku.. owszem tak było. 
-Czyli jednak miałam rację. Byłam tylko twoją zabawką. 
-Nie! Nie byłaś nią! Ja naprawdę cię kocham!
-Chociaż raz powiedz prawdę i nie rzucaj tutaj tym stekiem kłamstw. 
-Kurwa, Natka, kocham cię!- wywrzeszczał na mnie -Zrozum to wreszcie! -mocno wpił się w moje usta
Szybko podniosłam kolano i z całej siły uderzyłam go wprost w klejnoty rodowe.
-Nie rób tak, bo cię znajdę następnym razem odstrzelę jaja. -zaczęłam odchodzić -A i jeszcze jedno. Biorę zgodnie z umową: Nathan'a, Jay'a, Max'a, Sivę i Justina. 
-To moi najlepsi ludzie... -jęknął dalej leżąc na podłodze
-No i? Poczytaj umowę. Złamałeś dwie zasady: szóstą i siódmą, więc dziesiąta jest jak najbardziej aktualna. Żegnaj na zawsze.  -i wyszłam
Kazałam Maxowi zwołać resztę i na dwa samochody jechaliśmy z Bolton do Manchesteru. 


***

          Już miesiąc nie widziałam Parkera. Chłopaki omijają jego temat szerokim łukiem. Nie są moimi ochroniarzami tylko najlepszymi przyjaciółmi. 

Mama na początku byłą trochę zła, ale w końcu przyjęła nas pod swój dach. Chodzi szczęśliwa, że po dwóch latach zobaczyła swoje jedyne dziecko. 

A Parker? Dla mnie nie istnieje!



_____________________________________________________________________________

Po długim czasie wracamy :)

przepraszam i oto kolejna część :)